🎨 Dzieci Dokuczają Mojemu Dziecku W Szkole
Produkty zbożowe w małych ilościach: nie wcześniej niż w 5. m.ż., nie później niż w 6. m.ż. (np. kasza zbożowa/glutenowa) • Woda bez ograniczeń Sok 100%, przecierowy, bez dodatku cukru, do 150 ml na dobę (porcja liczona z ilością spożytych owoców) 7-8 5 170-180 • Pobieranie wargami pokarmu z łyżeczki
Autor: Joanna Szulc, 2023-11-05. Podziel się. Dzieci dokuczają sobie nawzajem – tak się zdarza i zdarzało dawniej. Ale współcześnie prześladowanie ma nieco inną postać. Co zrobić, gdy dziecko jest prześladowane w szkole? Dzieci dokuczają sobie nawzajem – tak się zdarza i zdarzało dawniej. Co zrobić, gdy dziecko jest
Oto kilka podpowiedzi jak możesz pomóc swojej córce w radzeniu sobie z takimi dziewczynami w szkole. Rozmawiaj z córką. Jeśli zauważysz jakiekolwiek zmiany w zachowaniu Twojego dziecka, ważne jest, abyś z nim porozmawiała i dowiedziała się, czy napotkała jakieś problemy w szkole. Słuchaj jej.
Tak samo, jeśli chodzi o niemiecki dla dzieci, dobrze jest wprowadzać go stopniowo, metodą małych kroczków. Szczególnie w przypadku dzieci starszych. Gdy narzucisz sobie zbyt duże tempo na starcie, możesz szybko się wypalić. Zacznij wprowadzać niemiecki codziennie przez 15 minut.
Wiele dzieci ma kłopoty z mówieniem, szczególnie w tym okresie, kiedy rozpoczynają one naukę w szkole i dla wielu z nich są to tylko przejściowe kłopoty. Dlatego ważne jest, aby nauczyciel nie okazywał niepokoju, czy zniecierpliwienia z powodu tej niepłynności i tym samym nie był pierwszym, który daje dziecku do zrozumienia, że
Autyzm w szkole PWN. Spectrum progres- uczeń ze spektrum autyzmu w szkole 6 kroków do sukcesu. Psychologia w praktyce, Zaburzenia odżywiania u współczesnych nastolatków, Kaja Funez-Sokoła. Fintan J. O’Regan , Jak pracować z dziećmi o specjalnych potrzebach edukacyjnych, Liber, Warszawa 2005. zebrała M. Scheller- Wojtasik
Podobnie jest z nauką wiersza czy czytaniem lektur. Nawyk systematycznej nauki należy w dziecku wyrobiać od początku edukacji, co wpłynie pozytywnie na motywację dziecka do nauki. Zadbaj o odpoczynek i czas wolny po szkole – są one kluczowe dla zachowania zdrowia i dobrego samopoczucia dziecka.
I. 10 sposobów na to, jak pomóc dziecku w nauce! cz. I. Za nami pierwszy semestr roku szkolnego. Niektórzy już skończyli feryjną beztroskę, inni jeszcze z utęsknieniem czekają na przerwę. Jednak każdy uczeń ma już za sobą śródroczne podsumowanie wyników w nauce. Ten rok jest dla mnie wyjątkowy, ponieważ po raz pierwszy
• w środowisku szkolnym: poczucie wykluczenia z grupy, konflikty rówieśnicze, niechęć ze strony nauczycieli, przemoc w szkole, • w środowisku lokalnym: brak jakichkolwiek relacji, brak wsparcia społecznego. Analiza wyników ankiety 1.Zdrowie i dobre samopoczucie w szkole jest ważną sprawą. • tak – 24% • raczej tak – 39%
Polityka Ochrony Dzieci w Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Michałowicach „Troska o dziecko jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka” św. Jan Paweł II Rozdział I Objaśnienie terminów § 1 1. Pracownikiem szkoły jest osoba zatrudniona na podstawie umowy o pracę lub umowy cywilno-prawnej. 2.
Powinniśmy zgodzić się na to, by z innych miały słabsze (pod warunkiem, że wciąż będą to oceny pozytywne). 5. Z wiarą w ich możliwości. Nastolatki często mają obniżone poczucie własnej wartości. Pomóżmy je wzmocnić, często wspominając o ich mocnych stronach. 6. Z pozytywnym nastawieniem.
Godziłam się więc na to, że Weronika przychodziła do nas do domu tuż po szkole. Niby miała chodzić do świetlicy, ale moja Marta tam nie chciała siedzieć, twierdząc, że inne dzieci im dokuczają i przeszkadzają w zabawie. No cóż, i tak miałam zatrudnioną opiekunkę, więc w sumie dziewczynki mogły bawić się u nas.
4uVHyi. Porady naszych EkspertówWitam, Jestem mamą dwóch chłopców: 9-latka i 5-latka. Mój starszy syn uczęszcza do 3 klasy, młodszy do przedszkola. Relacje między nimi są w normie, czasem się kłócą, za chwilę godzą. Potrafią świetnie współpracować. Od niedawna zauważyłam, że czasem się brzydko przezywają. Od kilku miesięcy mam problem ze starszym synem. Często mówi mi, że boli go brzuch albo głowa i nie chce wtedy iść do szkoły. Powiedział mi, że koledzy mu dokuczają, przezywają, a czasem biją. Rozmawiałam już o tym z wychowawcą klasy. Nawiązałam kontakt z psychologiem i pedagogiem w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Niestety jestem bardzo rozczarowana postawą "specjalistów". Po pierwszej rozmowie z panią wychowawczynią nie zaobserwowałam żadnych rekcji ze strony szkoły. Po drugiej, którą odbył mąż, coś drgnęło - pani zaczęła dopytywać syna czy wszystko u niego w porządku. Podczas rozmowy z psychologiem i pedagogiem byłam załamana postawą pań. Odbyłyśmy rozmowę przy dziecku. Pani psycholog nie znając mojego syna od razu założyła, że to on może być przyczyną zachowań agresorów, przy tym nie wskazała absolutnie żadnych sposobów na to jak sobie radzić w takiej sytuacji. Widziałam ile kosztuje moje dziecko słuchanie tego. Miał łzy w oczach. Jest on wrażliwym dzieckiem. Czasem żeby wyciągnąć od niego jakieś informacje muszę długo czekać i dowiaduję się, że coś się zdarzyło po kilku dniach. Jednocześnie jest bardzo towarzyski i inteligentny, ma wiele zainteresowań. Do poradni psychologiczno-pedagogicznej trafiliśmy dlatego, że jedna z nauczycielek przy wszystkich uczniach w klasie powiedziała mojemu dziecku, że powinien z mamą pójść do poradni bo ma dysleksję. Mój syn do tej pory przeżywa ten fakt, a część dzieci śmieje się, że jest dyslektykiem. Zakupiłam na własną rękę kilka książek z bajkami terapeutycznymi "Śmierdzący ser", które znalazłam przeszukując internetowe strony. Widzę, że mój syn bardzo się utożsamia z głównym bohaterem. Sam przeczytał sobie książkę i zrobił to bardzo szybko. Ja również ją przeczytałam i staram mu się pomagać ćwiczyć odpowiednie reakcje, ale przezwiska nadal go dotyczą i bolą. Co robić? Jak mogę jeszcze pomóc dziecku? Agnieszka Witam, należy ponownie udać się do wychowawcy. Nie można dopuścić do tego, że ta sytuacja nadal będzie dotykała synka. Niestety czasem specjaliści z placówki nie potrafią pomóc dziecku. Wielu dorosłych ludzi uważa, że "tak już jest, że dzieci sobie dokuczają". Synek ponosi tego ogromne koszty. Proszę go zapewnić, że Państwo mu pomożecie. Warto poszukać organizacji, które zajmują się tematyką przemocy w szkole. Może współpraca takiej placówki z wychowawcą oraz psychologiem szkolnym odniosłaby rezultaty. Można również porozmawiać z Panią dyrektor składając jednocześnie pismo. Warto zaznaczyć, że wasze dziecko nie jest w szkole bezpieczne i dopóki sytuacja nie zostanie rozwiązana to nie możecie posyłać syna do szkoły, bo jest to szkodliwe dla jego rozwoju. Myślę, że taka postawa musi się spotkać z reakcją Pani dyrektor oraz nauczyciela. W ostateczności warto nawet pomyśleć o zmianie szkoły. Pozdrawiam Katarzyna Osak Portal ma przyjemność współpracować z gronem ekspertów, jednak często problemy wymagają pilnej lub dodatkowej porady medycznej. nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających z zastosowania informacji zawartych w niniejszym serwisie. Zalecamy bezpośredni kontakt ze specjalistą w celu konsultacji danego problemu. Po zgłoszeniu pytania, zostanie ono po akceptacji redakcji umieszczone wraz z odpowiedzią konkretnego eksperta.
Odwożenie dziecka do szkoły to doskonała okazja, żeby po prostu pobyć z dzieckiem! Odwożenie dziecka do szkoły jest dla rodziców nie lada wyzwaniem. We wrześniu wiele par musi całkiem przemodelować swój grafik, aby znaleźć w nim czas na odwożenie dziecka do szkoły. Jak sobie z tym poradzić? Długa pobudka, szybkie śniadanie, nerwowe ubieranie się, wybieganie z domu - tak wygląda większość poranków w polskich domach. Od września czeka to wszystkich rodziców, którzy będą musieli rano odwozić dzieci do szkoły. Jak sobie rozplanować czas, żeby odwożenie do szkoły nie było przykrym obowiązkiem? Wyprawka szkolna: jakie przybory szkolne powinieneś kupić dziecku? >> Odwożenie dziecka do szkoły: zorganizuj się Jeśli chcesz uniknąć porannych kłótni i stresu, spróbuj się dobrze zorganizować. Ubrania do szkoły dla dziecka możesz przygotować poprzedniego wieczoru, dzięki czemu rano nie będziesz musiał nerwowo szperać w szafie, starając się dopasować do siebie różne części garderoby. Produkty na drugie śniadanie również możesz przygotować dzień wcześniej - wystarczy, że w odpowiednim miejscu w lodówce położysz jogurt, owoce czy sałatkę warzywną. Dzięki temu rano zostanie ci tylko przygotowanie świeżej kanapki, co nie zajmie zbyt wiele czasu. Jak się przygotować do podróży z dzieckiem? >> Odwożenie dziecka do szkoły: wykorzystaj czas z dzieckiem Ile czasu dziennie poświęcasz dziecku? Na pewno nie tyle, ile byś chciał poświęcić. Pomyśl sobie zatem, że odwożenie dziecka do szkoły jest doskonałą okazją, żeby ze sobą po prostu pobyć. Zamiast włączać dziecku w podróży bajkę na tablecie, a samemu denerwować się na korki, po prostu z nim porozmawiaj. Dowiedz się, jak mu się podoba w szkole, ile ma koleżanek/kolegów, jak się zachowują. Bądź na bieżąco z tym, co się dzieje u dziecka, a szybko zobaczysz, że staniecie się sobie jeszcze bliżsi niż wcześniej. Czas spędzony na odwożeniu dziecka do szkoły możesz również wykorzystać do zabawy. Graj z dzieckiem w różne gry słowne, śpiewaj ulubione piosenki, ucz je znaków drogowych. Dzięki temu nawet nie zauważysz, jak szybko minie wam droga do szkoły!
fot. Niemal co drugi uczeń szkoły podstawowej doświadcza różnych form dokuczania ze strony rówieśników, a skala zjawiska w klasach I-VI jest większa niż w gimnazjach. Nie zawsze rodzice są świadomi istnienia tego zjawiska, często dowiadują się o nim zbyt późno. Co rodzic może powiedzieć swojemu dziecku, aby mu pomóc, wesprzeć w trudnej sytuacji? „Dokuczanie między rówieśnikami lawinowo rośnie. Przyczyn można upatrywać w wielu czynnikach: braku autorytetu w postaci szkoły, doświadczenia anonimowości w Internecie i uczenia się tam różnych metod przemocy werbalnej z ograniczoną odpowiedzialnością, a także poczucia osamotnienia dzieci w kontekście przemian w rodzinie, na przykład z powodu rosnącej liczby rozwodów czy nieobecności w ciągu dnia rodziców czynnych zawodowo.” – mówi Małgorzata Ohme, psycholog i ambasador Kampanii Bądź kumplem – nie dokuczaj. Rodzice mają ważną rolę do odegrania w zwalczaniu lub ograniczaniu tego zjawiska i nie powinni się przed tym wstrzymywać. Rozmawiajmy z dzieckiem Co rodzic może powiedzieć dziecku, któremu dokuczają koledzy i koleżanki w szkole? Przede wszystkim spróbujmy uświadomić dziecku, że: To, że ktoś ci dokucza, nigdy nie jest Twoja winą. Masz prawo być taki, jaki jesteś. Nikomu nie wolno obrażać innych osób, popychać ich, bić, czy nie szanować ich rzeczy. Masz prawo czuć się źle, kiedy inni mówią lub robią coś, co jest dla Ciebie przykre. Możemy dziecku poradzić: Jeżeli ktoś sprawia Ci przykrość – powiedz mu/jej, że NIE podoba Ci się to i NIE zgadzasz się na takie traktowanie. Możesz poćwiczyć takie rozmowy np. z rodzicami lub przyjaciółmi. Nie oddawaj! To tylko pogorszy sytuację. Znajdź zaufaną osobę dorosłą w swoim otoczeniu. To może być rodzic, nauczyciel, pedagog. Porozmawiaj z nimi – dzieciom może być trudno wpłynąć na zachowanie swoich rówieśników. Dorośli naprawdę mogą zrobić więcej! Jako rodzice powinniśmy także uświadamiać dzieci, że jeśli dokuczanie powtarza się, koniecznie powinny powiedzieć o tym dorosłym. I to za każdym razem, gdy problem się pojawia. Niech robią tak dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Dzieci powinny także unikać tych miejsc, w których zazwyczaj dochodzi do dokuczania: Jeżeli poczujesz się zagrożona/-y – postaraj się jak najszybciej znaleźć w bezpiecznym miejscu. Nie wstydź się uciekać, czy wołać o pomoc. Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze! Jeżeli jesteś świadkiem, dokuczania – nie zostawaj z tym sam, powiedz zaufanej osobie dorosłej. Bądź wsparciem dla kolegi/koleżanki, którzy doświadczają dokuczania. Staraj się włączać ich w aktywności towarzyskie, rozmawiaj z nimi, dosiadaj się na stołówce. Dzięki temu będą wiedzieć, że nie są sami! Przekażmy także dzieciom informację o anonimowym Telefonie Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111. To połączenie jest bezpłatne i dziecko może zadzwonić tam po pomoc, jeśli uważa, że powinno porozmawiać z kimś o danej sytuacji, problemie. Porady od psychologa Rozmawiajmy z naszymi dziećmi jak najczęściej o tym, co wydarzyło się w szkole lub w drodze do/ze szkoły. Małgorzata Ohme przygotowała dla dzieci kilka porad – spróbujmy je przekazać naszym dzieciom, aby nie bały się być dobrymi kumplami w szkole: Co możesz zrobić gdy ktoś ci dokucza? Nie myśl, że to, co o tobie mówi jest prawdą. Chłopak/dziewczyna ma problem i wyżywa się na tobie. Gdy zaczyna cię zaczepiać, staraj się oddalić od niego albo przyłączyć do jakiejś grupy. Udawaj, że nie słyszysz. To tylko brzęczenie komara. Albo człowiek, który mówi po chińsku, a ty nie rozumiesz. Gdy stoisz przy nim wyobraź sobie, że jest między wami niewidzialna szyba, za którą on coś mówi, ale ty widzisz tylko ruszające się, bezdźwięczne usta. Zrozum, że ludzie silni nie muszą dręczyć innych, by czuć się ze sobą dobrze. Siła jest w środku, w naszych dobrych sercach. Pomyśl, że może on też ma serce, ale zatrute. Ktoś skrzywdził jego, a teraz on krzywdzi ciebie. Tak naprawdę to zagubiony, złoszczący się mały chłopczyk, któremu jest bardzo źle. Wierz w siebie. Mów sobie „dam radę”. Tak naprawdę on jest słaby, a ja silny. Na pewno on powtarza jakieś teksty. Zapisz je i pogadaj z bliskimi, zaplanujcie jakieś riposty typu „To bardzo ciekawe” albo „Lepiej się czujesz jak tak gadasz?”. Nie wyzywaj go i nie bij. Robi to dokładnie po to, by wytrącić cię z równowagi. Każda twoja reakcja pełna złości daje mu satysfakcję i zachęca do dalszego dokuczania. Nie pokazuj swoich emocji. Pewnie ci smutno albo cię to złości (to normalne), ale on uzna to za słabość, która da mu siłę. Tacy jak on nakręcają się strachem innych. Spróbuj znaleźć wśród innych sojuszników. Zapraszaj ich do domu, nawiązuj kontakty. Gdy uda ci się stworzyć wokół siebie grupę, będziesz silniejszym przeciwnikiem. Bądź miły dla tych, którzy ci nie dokuczają, a których on lubi. Spróbuj pozyskać ich sympatię, a wtedy on straci swoich sojuszników i zostanie sam. Pamiętaj, że w momencie gdy ci grozi, musisz o tym komuś powiedzieć. najlepiej zaufanemu dorosłemu. Nie bój się, że wyjdziesz na kabla, to ta wyjątkowa sytuacja, gdy musisz chronić swoje bezpieczeństwo. A mądry dorosły będzie wiedział, jak to zrobić, by nie zawieść twojego zaufania i zadbać o twoją reputację. Czasami pewnie czujesz się gorszy, gdy ci dokucza. Nie jesteś gorszy, on chce po prostu sprawić, byś tak się czuł. Gorszy jest ten, który poniża innych. A wiesz dlaczego poniża? Bo sam czuje się gorszy! Nie wątp w dobro. Bycie miłym dla ludzi jest bardzo ważne. On będzie w życiu samotny, jeśli się nie zmieni, a ty nie. Będzie wokół ciebie wiele kochających osób. Pobierz infografikę z poradami dla dzieci Materiał przygotowany w ramach kampanii społecznej Cartoon Network, "Bądź kumplem, nie dokuczaj"
Co zrobić w sytuacji, gdy dowiadujesz się od swojej córki, że jakaś inna dziewczynka z jej szkoły była dla niej niemiła i zwyczajnie jest celem jednej dziewczynki lub ich grupki? Sami wiecie, dzieciaki potrafią być dla siebie nawzajem okrutne, ma to ogromny wpływ na rozwój społeczno-emocjonalny naszych dzieci. Jak pomóc córce lub synowi, gdy ktoś w szkole się nad nimi pastwi i sprawia im przykrość? Jak wesprzeć własną córkę by takie zachowanie nie było dla niej problemem ani by sama nigdy nie zaczęła tak się zachowywać wobec swoich rówieśników? Zapraszam na wpis o tym jak nauczyć Twoje dziecko walczyć z prześladowaniem i dokuczaniem w szkole i na podwórku. Znacie te sytuacje, córka wbiega do domu z płaczem, zaczyna unikać cię, nie chce chodzić do szkoły, czujesz, że coś się dzieje. Dzieciaki są fantastyczne, jednak nie raz same do siebie potrafią być okrutne. W dobie pogoni za pięknem, za markowymi cuchami i brakiem odpowiednich wzorców zaczynają być trudnymi dla innych, którzy niekoniecznie są podobni do nich samych. Wiele rzeczy może się zdarzyć, gdy nasze nastolatki starają się znaleźć swoje miejsce na ziemi, poznać samych siebie i zostać jednostką, która ma swój głos. Nie zawsze ten głos podoba się innym, nabuzowana głowa hormonami, presja otoczenia i stres dorastania dają się we znaki, jak wspierać nasze córki w byciu odpornym na takie zachowania? Pokaż i wytłumacz, jak wygląda zdrowa i dobra przyjaźń, już od najmłodszych lat, nie czekaj do powstania problemu, a powoli i systematycznie buduj świadomość. Rozmawiaj o tym, jak dzieci czasem się zachowują i podawaj przykłady odpowiedniego i nieodpowiedniego zachowania. Zainteresuj się i pokaż, że akceptujesz emocje swojego dziecka w relacjach z rówieśnikami. Nie bagatelizuj, nie mów – “Przestań, to nic takiego, nic się nie stało.” Rozmawiaj o różnych emocjach i używaj zwrotów jak — myślę, że możesz czuć się …, zrozumiem, jeśli poczułaś się…, tak bywa czasem, że czujemy… Upewnij się, że twoje dziecko wie, że to, co czuje, jest ważne, że troszczysz się o to i rozumiesz wagę uczuć swoich i swojego dziecka. Pokaż, że poczucie własnej wartości nie wynika z tego, jak wyglądamy, ani z tego, co mamy. Jako ludzie możemy być różni genetycznie, nie ma to najmniejszego znaczenia, ucz swoje dziecko, że prawdziwą wartość nosi w sobie. Nieważne co powiedzą inni i jak zachowują się inni, dokuczanie w szkole nie zmienia tego jak wartościową osobą się jest. Jeśli trudności są większe, niż się wydawało albo czujesz się mało pewnie, nie wstydź się zaproponować terapeuty dziecku. Zdrowie mentalne mamy jedno, okres dojrzewania jest kolejnym okresem po okresie przedszkolnym, gdy nasz mózg rozwija się w niesamowitym tempie. Warto by miał dobre wsparcie, emocje, lęki, samoocena, poczucie wartości i bycia częścią grupy może przysporzyć niejednemu trudności. Nie bójmy się szukać pomocy, nie traktujmy tego jako tabu czy coś skrajnego. To zwyczajnie wsparcie lekarza czy specjalisty. Przeziębienia czy złamania nie bagatelizujemy, wiec, dlaczego mielibyśmy “olać” stan naszej głowy? Naucz swoje dziecko walczyć z tyranizowaniem w szkole czy na placu zabaw, naucz odpowiadać na nieprawdziwe oskarżenia i złe traktowania. Na przykład, gdy ktoś będzie je zastraszał czy mentalnie dokuczał, niech powie – „To, co mówisz, jest krzywdzące i nie jest prawdą”. Nikt nie zasługuje, by ktoś inny w taki sposób się do niego odzywał. Do dzieciaków, które znają swoją wartość, nikt nie chce „podskakiwać”, skoro ich słowa nie są w stanie ich skrzywdzić, dadzą sobie spokój. Tłumacz dziecku jak mantrę — pamiętaj, że nie jest to prawdą, bo oboje wiemy, jak bardzo wartościową osobą jesteś i nigdy nie zapominaj o tym. Ostatnio na urodzinach jednej z koleżanek mojej córki, doszło do słownej przepychanki, ktoś komuś zabronił się bawić, ktoś kogoś wykluczył. Mała drama siedmiolatek. Moja córka była w stanie powiedzieć, że to nie jest fair i stanąć w obronie pokrzywdzonej, totalnie zaskakując koleżanki. Pamiętajcie, nigdy nie jest za wcześnie na rozmawianie o emocjach. Ave
fot. Jarosław Pytlak Pomysł udostępnienia na fejsbuku wybranych haseł ze „Słownika pedagogicznego dla rodziców i nauczycieli zagubionych w nowoczesnym świecie”, publikowanych przez ostatnie pięć lat w kwartalniku „Wokół szkoły”, okazał się noworocznym „strzałem w dziesiątkę”. Pojawiła się lawina reakcji, gwałtownie przybyło osób śledzących profil bloga Wokół Szkoły. Okazało się, że owe hasła mogą się nawet podobać, choć oczywiście w różnym stopniu, odzwierciedlonym liczbą lajków i komentarzy. Samo w sobie jest to dla mnie jako publicysty cenną informacją o stanie ducha i zainteresowaniach Czytelników. Szczególnie żywy odzew wywołało hasło „Nie bawię się z tobą!”, zamieszczone w dwóch wersjach, które przytaczam tutaj na użytek osób niekorzystających z fejsbuka. NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2015) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez niektórych rodziców określany jednak nowocześnie, mianem mobbingu. Mobbing w piaskownicy – tego nie wymyśliłby nawet Mrożek! NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2020) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez rosnącą rzeszę dorosłych traktowany dzisiaj jako przejaw agresji (przemocy), wymagający interwencji. W wersji soft – rozmowy uświadamiającej wychowawcy z agresorem i/lub jego rodzicami o niestosowności takiego zachowania. W wersji hard – wsparcia psychologicznego dla ofiary i warsztatów zastępowania agresji dla całej grupy horyzoncie rysuje się już wersja super hard – pozew sądowy, do wyboru: przeciwko rodzicom agresora albo niekompetentnemu personelowi placówki oświatowej. Pierwotnie przesłanie tego hasła było proste: nie pchajmy swojego dorosłego nosa we wszystkie, nawet najbardziej banalne sprawy dziejące się między dziećmi i nie przenośmy do tego świata naszych ocen i pojęć. Jednak coś, co pięć lat temu wydawało mi się godnym wyśmiania absurdem, teraz nabrało rangi poważnego problemu, dotyczącego nie tylko dzieci, ale wciągającego również dorosłych. Rzecz w tym, że właściwie z roku na rok obserwuję gwałtowny wzrost rodzicielskiej troski o wszystko, co własnego dziecka dotyczy. Ot, takie rodzicielstwo totalne, kształtowane przez emocje, rosnące na toksycznej pożywce informacyjnej docierającej z otoczenia. Pisze komentatorka mojego posta na fejsbuku o rzeczywistości szkolnej swojego dziecka: „Będziesz się z nami bawić, jeśli wypijesz wodę z kałuży i zjesz ziemię spod krzaka”. Inna opisuje maczanie słonych paluszków w kleju i zmuszanie jej dziecka do zjedzenia tego. Jedno i drugie w kolejnym komentarzu słusznie zostaje uznane za obrzydliwe, złe i przygnębiające. Na tle takich opisów zdarzeń moja sugestia, wynikająca z treści hasła, żeby nie ingerować niepotrzebnie w to, co dzieje się między dziećmi, może wydawać się słaba. Ale muszę stanąć w jej obronie, bowiem nie ma sensownej alternatywy. Nie wiem, czy świat stał się tak bardzo niebezpieczny, czy tylko rozsypało się nasze poczucie bezpieczeństwa, w czym pomaga nieustająca lawina informacji medialnych, złych, bardzo złych i tragicznych, ale za to przyciągających uwagę. Tylko w sprawach dotyczących młodzieży i tylko z ostatniego czasu: nastolatek zasztyletował w szkole innego nastolatka, szóstoklasista popełnił samobójstwo, bo nauczycielka techniki postawiła mu piątkę a nie szóstkę, brat zabił brata w kłótni o dostęp do komputera czy też konsoli do gier… To działa na rodzicielską wyobraźnię, nauczycielską zresztą też. Czy my-dorośli jesteśmy w stanie funkcjonować tak jak kiedyś, a jednocześnie zapobiec tego typu wydarzeniom?! Czy nauczyciel będzie musiał już zawsze brać pod uwagę, że jego fałszywy ruch przy wystawieniu stopnia może doprowadzić do tragedii? Czy rodzic, pozostawiając w domu dwójkę swoich dzieci, będzie już zawsze zastanawiać się, czy kłótnia pomiędzy nimi nie doprowadzi do tragedii? Odpowiedź nie może być pozytywna, bo tak funkcjonować się nie da. Nie ma takich zabezpieczeń organizacyjnych ani prawnych, może poza umieszczeniem dzieci w izolatkach i kaftanach bezpieczeństwa na dodatek, które pozwoliłyby zapobiec nieoczekiwanym efektom rozmaitych zaburzeń, szerzących się w młodym pokoleniu. Musimy przydawać rzeczom dotyczącym dzieci właściwą miarę, żeby nie uczynić z nich kalek psychicznych, a samemu nie zwariować. Faktem jest, że relacje między dziećmi w ostatnich latach zbrutalizowały się. Między dorosłymi zresztą też, od poziomu polityków aspirujących do rządzenia państwem, po wczasowiczów ukrytych za parawanami na plaży w Łebie. Dzieci nie żyją w próżni i chłoną atmosferę, którą tworzy całe społeczeństwo. Jednocześnie te same dzieci są dzisiaj, jak nigdy, postawione na piedestale. Nie miejsce to na rozważanie dlaczego, ale tak właśnie jest. Projekt „dziecko” ma być udany, dziecko zadbane i szczęśliwe. Niestety, szczęście utożsamiane jest z brakiem przeciwności losu, a nie z ich pokonywaniem. Z natychmiastowym spełnianiem marzeń, a nie staraniem o ich spełnienie. A za tym idzie brak gotowości na porażki i brak odporności w ich obliczu. Takich obrzydliwych, złych i przygnębiających sytuacji, jakich przykłady wymieniłem powyżej za komentatorkami z FB, w swojej karierze pedagogicznej widziałem setki. Ostatnio jest ich więcej, niż kiedyś, uczniowie przeżywają je mocniej, więc częściej, niż kiedyś proszę o interwencję psychologa. Ale nadal, podobnie jak kiedyś oczekuję najpierw od rodziców, aby zanim zaczniemy „coś z tym robić”, spojrzeli na sytuację przez dwa filtry. Pierwszy – autorefleksyjny – „Co takiego jest mojemu dziecku, że inne mu dokuczają?!”. Bo jednak nawet dzisiaj naturalnym stanem pomiędzy dziećmi jest wspólna zabawa. Drugi filtr nazwałbym zdroworozsądkowym. - Jeśli będą się z tobą bawić, pod warunkiem, że zrobisz coś głupiego, to się z nimi nie baw! Poszukaj innych koleżanek i kolegów (jeśli dziecko ich nie może znaleźć, tym bardziej patrz filtr pierwszy). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że często sytuacja staje się tak zaogniona, że dziecko sobie autentycznie nie radzi. Więc w sytuacjach kryzysowych pomoc pedagoga, czy psychologa jest potrzebna, jak nigdy wcześniej. Ale nie oczekujmy, że będzie tak w każdej sytuacji, bo zwariujemy, a dzieci wraz z nami. Puenty dla tych refleksji dostarczyło mi dzisiaj samo życie. Tak się bowiem złożyło, że wjeżdżałem kolejką gondolową na Jaworzynę Krynicką, a w wagoniku oprócz mnie podróżowało kilkumiesięczne dziecko w wózku, wraz z rodzicami. Wjazd trwa kilkanaście minut, więc zdążyliśmy sobie trochę pogadać o tym i o owym. W pewnej chwili wagonik wyjechał spomiędzy drzew i na twarz dziecka, które spokojnie leżało w wózku i obserwowało świat, padły ostre promienie słońca. Czujny tata natychmiast ustawił swoją dłoń tak, by zacienić oczy malucha. Ośmielony miłą rozmową, postanowiłem zaryzykować i zapytałem, czy mogę podzielić się pewną myślą, która dla rodziców może okazać się ciekawa. Po uzyskaniu zgody poprosiłem ojca dziecka, żeby cofnął rękę i popatrzył, co się stanie. A stało się to, co (było dla mnie) oczywiste – dziecko przymknęło oczy. Bez żadnego grymasu dyskomfortu! Ręka wróciła na miejsce, dziecko oczy otworzyło, powtórnie została zabrana – zamknęło. Zapytałem – dlaczego osłania Pan oczy dziecka? Przecież ono właśnie uczy się, jak radzić sobie z otoczeniem. Odbywa lekcję (jedną z setek lub tysięcy), do czego służą różne części ciała, w tym wypadku powieki. Nie należy mu tego doświadczenia odbierać! Owszem, gdyby zaczęło płakać lub wiercić się, może interwencja byłaby usprawiedliwiona. Ale jeśli nic się nie dzieje, trzeba pozwolić dziecku przeżywać także chwile dyskomfortu. Przejechaliśmy kolejne kilkaset metrów - maluch z zamkniętymi oczami - aż wreszcie młody tata nie wytrzymał psychicznie. Podniósł budę wózka, żeby twarz dziecka była w cieniu. Ale wysiadając z wagonika podziękował. Drodzy Rodzice! Jeszcze zanim dziecko pójdzie do szkoły, możecie zwiększyć jego odporność na przeciwności losu. Po prostu nie spełniajcie jego potrzeb z wyprzedzeniem. Dajcie szansę przeżycia dyskomfortu. Uczcie, że nie wszystko otrzymuje się tu i teraz. To nie są wydumane rady – naprawdę widać, jak bardzo dzisiejszym dzieciom brakuje dzielności, unicestwianej przez nadmiar opieki w dzieciństwie. Krótko mówiąc, pozwólcie swoim dzieciom "mrużyć oczy"! I "nie podnoście budy od wózka", jeśli dziecko nie da wyraźnego sygnału, że tego potrzebuje. *** Postscriptum (fragment artykułu z numeru 1/2014 kwartalnika „Wokół szkoły”): Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu rodziców nie radzi sobie ze światem, który został pozbawiony jakiejkolwiek naturalności. Nie chodzi wyłącznie o przekształcenie środowiska przyrodniczego, ale także społecznego, które powoduje, że wychowanie młodego pokolenia straciło swój tradycyjny kontekst kulturowy, a stało się zadaniem heroicznym, wymagającym wymyślania wszystkiego od nowa. Zazwyczaj pod dyktando legionu Wujków Dobra Rada, którzy tylko czyhają, by sprzedać nieszczęsnym rodzicom jakiś towar lub pomysł (który zresztą jest dzisiaj również towarem). A jeśli nawet materiał prasowy zdaje się pełnić wyłącznie funkcję informacyjną, to i tak nie poprawia samopoczucia czytelników. Oto w numerze 22/2014 „Newsweeka” znalazł się artykuł Doroty Romanowskiej o przyciągającym uwagę tytule „Pochwała brudu”, w którym czytamy: „Dr David P. Strachan, epidemiolog z londyńskiego ST. George’s Hospital Medical School (…) w prestiżowym czasopiśmie medycznym „British Medical Journal” sformułował (…) tzw. „hipotezę higieniczną”. Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy mikrobów. Kontakt z nimi jest niezbędny, by układ odpornościowy nauczył się chronić nasz organizm przed zagrożeniem. – Bakterie, grzyby i inne drobnoustroje, które uważamy za złe, są częścią środowiska. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Michael Zasloff, immunolog z Georgetown University Medical Center. Organizm wystawiony od wczesnego dzieciństwa na działanie różnych mikrobów uczy się, które są dobre, a które złe. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” W konkluzji dowiadujemy się, że eliminowanie z otoczenia dziecka naturalnych czynników chorobotwórczych wydaje się być przyczyną różnych rodzajów alergii i innych chorób związanych z wadliwym działaniem układu odpornościowego. A więc nie tylko wycinanie lasów tropikalnych, zanieczyszczenie wód i skażenie gleby, ale także… nadmiar czystości jest niebezpiecznym przejawem przekształcenia środowiska przyrodniczego. A teraz – to już moja własna inicjatywa – spróbujmy powyższy fragment artykułu przerobić, stawiając inną hipotezę, którą nazwę „opiekuńczą”: „Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy pewnej dawki dyskomfortu. Kontakt z nim jest niezbędny, by układ nerwowy nauczył się prawidłowo reagować na stres, pobudzając organizm do działania. Poczucie braku, frustracja, które uważamy dzisiaj za złe, i przed którymi ze wszystkich sił staramy się chronić dzieci, są częścią naturalnego środowiska społecznego. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Jarosław Pytlak, pedagog z Warszawy. Człowiek wystawiony od wczesnego dzieciństwa, w bezpiecznym skądinąd środowisku rodzinnym, na działanie różnych czynników stresogennych uczy się na nie reagować w sposób akceptowalny społecznie. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” Nie potrafię przytoczyć wyników badań naukowych na poparcie „hipotezy opiekuńczej”, jednak znajduje ona pełne potwierdzenie w moim doświadczeniu. Wychowujemy pokolenie dzieci „przezaopiekowanych”, które z tego powodu prezentują brak szacunku dla innych ludzi, bo wszyscy są na ich usługi, nie są przedsiębiorcze, bo wszystko w ich życiu jest wyreżyserowane i nastawione na osiągnięcie z góry założonego efektu, i nie mają poczucia odpowiedzialności, bo wszystko, co ich dotyczy jest narzucone i kontrolowane przez dorosłych. W ten właśnie sposób przejawia się zgubny wpływ przekształcenia naturalnego środowiska społecznego, co już można dostrzec w młodym pokoleniu, a będzie – obym był złym prorokiem – tylko gorzej już za kilka lat. *** I jest, proszę Szanownych Czytelników! (JP-2020) Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora. PRZECZYTAJ TAKŻE: >> Czy można (i warto) pracować coraz więcej? >> J'accuse...! >> Zmieniać szkołę? Koniecznie! Ale z rozwagą
dzieci dokuczają mojemu dziecku w szkole